VOO VOO – „Premiera”

Wojciech Waglewski i jego ekipa to jeden z najbardziej pracowitych zespołów w Polsce. 38 lat na scenie i 29 płyt. I mimo to wciąż nie spuszczają z tonu.


Chyba każdy ma w swoim życiu momenty, kiedy potrzebuje wyciszenia, odcięcia się od wszechobecnego zgiełku. To takie chwile, kiedy chce się rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać w Bieszczady lub zaszyć się w mazurskiej głuszy. U mnie wiąże się to również z muzycznymi zmianami klimatu. Czasami mam tak, że przy ostrym dole czy wk…ie sięgam po ciężkie i ekstremalne dźwięki. Z wiekiem jednak coraz częściej wrzucam utwory jazzowe, bluesowe czy nawet poezję śpiewaną.

I właśnie w takiej sytuacji sprawdza się VOO VOO. Grupa z jednej strony otoczona legendą. Z drugiej w skutek swojej niekonwencjonalności egzystująca na obrzeżach muzycznego mainstreamu. Próżno ich szukać w telewizyjnych festiwalach czy playlistach popularnych rozgłośni radiowych. Wojciech Waglewski i jego ekipa już nic nie muszą, za to mogą wszystko. I tak robią – żonglują muzycznymi konwencjami w sposób dojrzały, wirtuozerski i pełen emocji.

Na płycie zatytułowanej „Premiera” dostajemy jazz, folk, bluesa, rocka. Już pierwsze trzy utwory wprowadzają nas w klimat kameralnego grania, gdzieś w zadymionej knajpie. Zaczyna się od przepełnionej nostalgią „Ochoty” z jazzową perkusją Michała Bryndala, intrygującymi partiami saksofonu oraz gościnnym pianinem i wokalizą Hani Rani. Marszowy „Leżozwierz” oparty o kontrabas ma w sobie coś z big beatu, ale tego bardziej zbliżonego do zespołu KOMETY. Do tego ponownie świetne saksofony Mateusza Pospieszalskiego. Jest w tym jakaś intrygująca wibracja. Klimatu nie brakuje również w jazzującym „Ulicy okno” z pięknym fortepianem, a pod koniec ze smakowitą solówką gitarową. Potem muzyczny nastrój zaczyna się zmieniać. Ewoluuje w kierunku bardziej bluesowym. Przykładem jest „Się porobiło” i „Łajba”. Tutaj do głosu dochodzi coraz częściej gitara, jakiej nie powstydziłby się Mark Knopfler w czasach DIRE STRAITS. Ten pierwszy utwór wprowadza klimat transowego psychodancingu (nie, moje skojarzenie z Maciejem Maleńczukiem nie jest tu przypadkowe…). Z kolei typowo blues rockowa „Łajba” wyróżnia się etniczną wokalizą Mashy Natanson na tle basowego klarnetu Mateusza Pospieszalskiego. Tę część płyty zamykają rozimprowizowane, minimalistyczne „Beskidy”. Utwór powolny, wciągający, ale w warstwie muzycznej dzieje się tu całkiem sporo.

Druga część „Premiery” wyróżnia się konstrukcją tytułów. W każdym z nich dodano przedrostek „bez”. W trwającym prawie 7 minut „Bez saxu” rzeczywiście nie ma saksofonu. Jest za to już na wstępie perkusyjna solówka Bryndala. A jak dochodzi pianino, z czasem pozostałe instrumenty i wokal, to wszystko zaczyna płynąć z niesamowitą lekkością. Kolejny utwór to zapętlony, rozkręcający się z każdym dźwiękiem „Bez sensu”. Zwieńczeniem tego rozkręcania się jest rewelacyjne solo saksofonowe, a w tle wybrzmiewa cały czas jakiś sampler, który kojarzy mi się z wirującym śmigłem helikoptera. Motoryczny „Bez nerw” snuje się przez cztery i pół minuty. Taki utwór na zwolnienie, nie tylko na płycie, ale i w życiu. Nawet Waglewski swoim „rozciągniętym” śpiewem jakby… hipnotyzował, usypiał. A przecież to jeszcze nie koniec. Czeka nas jeszcze pulsujące „Beztrosko” oraz prawdziwa perełka – „Bezruch”, w którym ponownie pojawia się Hania Rani. To prawdziwe muzyczne cudo. Intymna, ciasna atmosfera, muzyczny minimalizm i granie… ciszą. Wspaniałe zwieńczenie płyty.

Na uwagę zasługują również dojrzałe teksty Waglewskiego. To obserwacja otoczenia, życia z perspektywy właśnie doświadczonego życiem człowieka. To powrót do wspomnień z dzieciństwa, to sarkastyczne spojrzenie na ludzkość i kilka subtelnych prztyczków w „noski” rządzących (bez odniesień do tej czy innej partii). Teksty mądre, życiowe, uniwersalne, zahaczające o poezję (np. wpływy Białoszewskiego w „Leżozwierzu”) a także autocytaty: „A jednak nadal próbujemy / Jak w malignie bredząc / Że zbudujemy te flotę / Naprawdę w nią wierząc” (czyżby przypadkiem chodziło o kultową już „Flotę Zjednoczonych Sił”?).

Płyta idealna na jesienne wieczory, ale wiosną słucha się jej równie przyjemnie. W domowym zaciszu, z szklaneczką ulubionego napoju, przy wyłączonym odbiorniku radiowym i telewizyjnym. Muzyka idealna do tego, żeby się wyciszyć, spojrzeć refleksyjnie na nasze życie, naszą codzienność, nasze otoczenie. I nabrać nadziei na lepsze jutro. Jeśli będą dalej powstawały takie płyty, jak „Premiera”, to ja o jutro polskiej muzyki się nie martwię. Takich dźwięków, takich emocji nie stworzy żadna sztuczna inteligencja.

VOO VOO – „Premiera”

LP 2022, Agora SA

Tracklista:

1. Ochota
2. Leżozwierz
3. Ulicy okno
4. Się porobiło
5. Łajba
6. Beskidy
7. Bez saxu
8. Bez sensu
9. Bez nerw
10. Beztrosko
11. Bezruch

Skład:

Wojciech Waglewski – głos, gitara
Mateusz Pospieszalski – głos, saksofony altowy i barytonowy, klarnet basowy, fortepian
Karim Martusewicz – gitara basowa, kontrabas
Michał Bryndal – perkusja, instrumenty perkusyjne
Hania Rani – głos, pianino (1,11)
Masha Natanson – głos (5)
Piotr Chołody – stylophone, tanpura, perkusjonalia (2,4,8,10)

Najbliższe koncerty:

29.06Bielsko-Biała, Cavatina Hall: https://www.facebook.com/events/552585996956023/

07.07EDISON FESTIVAL, Baranowo k. Poznania, Best Western Hotel Edison: https://www.facebook.com/events/659879015662381/

13-17.07JAROCIN FESTIVAL, Jarocin: https://www.facebook.com/events/674563774024008

20.07Reszel, Zamek Reszel: https://www.facebook.com/events/925372631845067/

05.08ŻYWIEC MĘSKIE GRANIE, Kraków, Muzeum Lotnictwa Polskiego (gościnnie Anna Maria Jopek i Leszek Możdżer, na scenie również m.in. SORRY BOYS): https://www.facebook.com/events/455120906799374

24.08Sopot, Tarasy przy Parku Wodnym: httpsLeszek Możdże://www.facebook.com/events/553280613342268/

19.10Kielce, Czerwony Fortepian: https://www.facebook.com/events/553280613342268/

04.11Marki, Mareckie Centrum Edukacyjno-Rekreacyjne: https://www.facebook.com/events/1479721979453459/

Najnowsze

Related articles