Lubię kapele, których nazwę słyszę po raz pierwszy, ale kiedy zapodaję sobie ich twórczość, okazuje się, że to nie są jakieś niewinne kroczki cnotki-niewydymki, a rasowa chłosta. Takim właśnie zespołem jest lubelskie TAHONOMY, na które gdzieś tam w necie trafiłem i które baaaardzo mile mnie zaskoczyło.
Lublin zawsze był twierdzą, której strzegły konkretne hordy. Mimo położenia gdzieś na uboczu, miasto prezentuje się urokliwie – przynajmniej w części wartej zwiedzania, co miałem okazję niedawno doświadczyć na własnej skórze. Z tego co pamiętam kapel na poziomie też nigdy tam nie brakowało, a jednym z najbardziej znanych stamtąd zespołów był nieodżałowany CONVENT, band po przejściach, ale niestety R.I.P. i to definitywnie po śmierci Mario Kiliana. Z nieco bardziej współczesnych hord bardzo dobrze wspominam REGICIDE DECEASE, ale oni też już chyba nie istnieją. No i warto pamiętać, że Lublin to przecież silna scena black metalowa, z weteranami z ABUSIVENESS i BLAZE OF PERDITION na czele.
TAPHONOMY pisze swoją kartę ledwie kilka lat (band istnieje od 2016 roku) i nie ma się chyba za wiele czym chwalić, bo epka „Death≠Birth” to debiucik. Jednak życie bywa mocno przewrotne i raz się zdarzy, że kapela z tzw. dorobkiem nagra gniota, a innym razem jakiś „nowicjusz” wywali konkret między oczy/uszy słuchacza. I w przypadku TAPHONOMY tak też się stało. Materiał jest krótki – niespełna 20 minut muzyki – ale mocno intensywny. Nie dajcie się też zwieść ich nazwie – bo ja np. spodziewałem się jakiegoś grindcora, a dostałem po dziobie solidnym death metalem, w dodatku zaprawionym nieco elementami black i slam. Szybkie, zwięzłe numery przetaczają się siejąc spustoszenie, jakbym miał do czynienia z fachowcami. I w sumie mam, bo ekipa z Lublina łoi sprawnie. W zasadzie na „Death≠Birth” nie ma się do czego przypieprzyć. Może dlatego, że wszystko jest takie dynamiczne, muza bez udziwnień, ale cały czas do przodu, niczym Krzynówek na mistrzostwach w 2008 roku, no i te brutalne wokale, na przemian growl i scream.
Lekko niepokoi mnie tylko fakt, że o TAPHONOMY póki co nie jest głośno. Moim zdaniem kapela zasługuje na większą uwagę i boli kiedy w przepastnej otchłani internetu nigdzie lublinian nie uświadczysz. Panowie, lać na to – ja czekam na płytę!
TAPHONOMY – „Death≠Birth”
EP 2020, wyd. własne