Ponad 30 lat na scenie, setki koncertów, siedem albumów LP, liczne zawirowania personalne, a na nową ósmą płytę trzeba było czekać 13 lat. Na szczęście jej tytuł nie jest określeniem muzycznej kondycji SCHIZMY.
Mój pierwszy kontakt z bydgoską legendą hardcore’a to druga połowa lat 90-tych. Licealne czasy, kiedy oprócz metalowych kaset do mojego odtwarzacza trafiały min. „Pod naciskiem” (1996) i „Unity 2000” (1998). To również koncerty, które zespół w tamtym czasie grał w moim rodzimym mieście.
Dlatego SCHIZMA zawsze była otoczona przeze mnie dużym szacunkiem i sentymentem. Spośród wielu popularnych w tamtym czasie na rodzimej scenie kapel ta wyróżniała się nie tylko bezkompromisowymi tekstami, ale też m.in. specyficznym wokalem Arkadiusza „Pestki” Wiśniewskiego. Nikt też, moim zdaniem, tak pięknie nie grał po nowojorsku w kraju nad Wisłą. I piszę to z pełną świadomością, ale też uznaniem dla innych kapel typu m.in. 1125 itp.
Ale dosyć wspomnień… Po trzynastu latach przerwy zespół w końcu wydał nowego „pełniaka”. Oczywiście to nie tak, że przez ten czas panowie zahibernowali się w jakiejś lodówce. Wydali dwie EP-ki, na których powrócili do swoich korzeni opierając teksty wyłącznie o język polski (ostatnim „polskim” wydawnictwem była płyta „Pod naciskiem”). Na „Upadku” postanowili tę drogę kontynuować. I w sumie nie wiem, czy to dobrze…
„Pestka” nie śpiewa tutaj o kwiatkach i pojemnościach życia. W końcu nie o to w tym gatunku chodzi. Mam jednak wrażenie, że teksty są tutaj wyjątkowo kąśliwe i… pesymistyczne. No bo jak mam się odnaleźć, kiedy na otwarcie dostaję „Zero”:
„Zero szacunku, dla ziemi, zwierząt
Zero empatii dla starszych słabszych
Zero przyszłości dla naszych dzieci
Zero nadziei na lepsze jutro”.
A to dopiero wstęp do świata gniewu, złości, frustracji. „Pestka” celnie uderza w decydentów tego świata, obrywa się patoinfluencerom, pseudopatriotom („Patologia”) czy damskim bokserom („To jest przemoc”). Zagłębiając się w przekaz mam wrażenie, jak bym coraz bardziej odkrywał orwellowskie aspekty otaczającej nas codzienności. Liryki ubrane w brudne riffy naprawdę nie nastrajają optymistycznie. Nie da się przejeść obok nich obojętnie. Po angielsku nie każdy by je zrozumiał, a tutaj przekaz jest jednak konkretny.
Muzycznie u SCHIZMY zawsze było ciężko. Teraz w dodatku zrobiło się szybciej i… melodyjniej. Spokojnie, to melodyka bardziej pokroju SLAYERA, niż festiwalu w Opolu. Grupa wciąż pełnymi garściami czerpie z muzycznych klimatów Nowego Jorku, przekładając jednak „język” AGNOSTIC FRONT na polszczyznę. Wokalnie „Pestka” żongluje klimatami od charakterystycznego skandowania, rapu, melodeklamacji, po momentami partie growlowe. To wszystko idzie w parze z tym, co wokalista chce nam przekazać. Moje ucho cieszą wszystkie metalowe momenty, których na tym albumie jest wyjątkowo dużo. Słychać, że kapeli nieobcy jest amerykański thrash. Raz objawia się to solówką a’la Kerry King lub wokalem w stylu Toma Arai, innym razem to motoryka późnego TESTAMENTU. To bardzo riffowa płyta. Brzmienie jest potężne, majestatyczne, dające dużo przestrzeni. To wszystko skutkuje tym, że po upłynięciu tych 33 minut chce się od razu powrócić do początku.
Na tej płycie nie ma jakiejś wielkiej rewolucji. Nie ma też tytułowego upadku. Upada jedynie nasz świat, który dosadnie „Pestka” komentuje w tekstach. Na szczęście dopóki powstają tak dobre płyty, to… chce się żyć. Chociażby po to, żeby słuchać dobrej muzyki. Tej na nowej płycie SCHIZMY nie brakuje. I mimo depresyjnych tekstów ja, jak ten masochista, dam sobie jeszcze nieraz tę przyjemność płynącą z odsłuchu. Dla mnie jedna z lepszych polskich płyt ubiegłego roku.
SCHIZMA – „Upadek”
LP 2023, Piranha Music
Lista utworów:
1. Zero
2. Tylko i aż tyle
3. Patologia
4. Wciąż głodny
5. Intruz
6. To jest przemoc
7. Nie zależy mi
8. Dystopia
9. Inny gatunek
10. Żar i lód
11. Coraz dalej
12. To nie koniec
Skład zespołu:
Pestka (Arkadiusz Wiśniewski) – wokl
Wania – gitara
Młody – perkusja
Kwaśny – gitara
Lechu – gitara basowa
FB: https://www.facebook.com/schizma
Najbliższe koncerty:
07.09 – Aleksndrów Łódzki: Summer Dying Loud Fest