SARMAT – „RS-28”

Lubię płyty, które zaczynają się ot tak, zwyczajnie, od pierdolnięcia! Bez intro, srintro – po prostu przeładowanie i strzał! Gorzej jak po pierwszym uderzeniu zespół zachowuje się jak przysłowiowa pipka (albo rybka), ale w przypadku SARMAT nie ma czasu na takie zachowania. Zespół od pierwszego taktu siecze ostrą amunicją.


Gdyby przeanalizować nazwę tego zespołu, słowo amunicja brzmi… śmiesznie. Wszak Sarmat RS-28 to nie byle „kaliber”, a potężna broń. Twórcy „RS-28” zdawali sobie chyba sprawę, że z byle pukawką nie mogą do nas wyskoczyć, dlatego przygotowali materiał, od którego pewnie niejeden twardziel polegnie. Jak wspomniałem, od pierwszego taktu „Coldgrinder” jest niezła naparzanka. Start utworu bez żadnego kompromisu – strzał i poszło! Nie jest to jednak tak źle, kwartet z północy kraju dba o rytmikę, a że sesyjny taraban SARMAT to Krzychu Klingbein, obecnie jeden z czołowych garkotłuków w kraju, wiadomo czego się spodziewać.

W tym pierwszym numerze pojawiają się blackowe wokale Łukasza Kobusińskiego, gardłowego, którego chyba najbardziej wciąż jeszcze kojarzymy z MORTIS DEI, ale etykietka „death/black” póki co wydaje się mocno na wyrost. W „Evilution” czuć już elementy zagłady – soniczny jazgot gitar robi swoje, w dodatku w pewnym momencie utwór się jakby zawiesza, jakby zaraz miało nastąpić jedno wielkie BUM! Jeden z bardziej złowieszczych tracków na debiucie.

Trzeci utwór zaczyna się ponownie od sieczki. Potem to się zmienia i znów czuć pewnego rodzaju niepokój. Mam wrażenie, że wokalami Łukasz sięgnął po PUKI 'MAHLU, w którym też ryczał swego czasu. Podobny klimat i te złe emocje. Ależ mi się to podoba! Tytułowy numer powala. Kwintesencja tego, co się na płycie znalazło. Miarowy death metal, ze zmianami tempa – tylko czekałem aż padnie komenda „FIRE!”, ale się nie doczekałem. Za to w „Seeds Of Uncertainty” – w końcu – wyjaśniło się skąd ta etykieta. Sporo czerni w muzyce, charakterystyczne wokale, ale i klimat utworu mocno czarny. Choć bardziej „black” jest następujący po nim „You Don’t Live In My War”. Świetne solo! Ogólnie panowie gitarzyści – Daniel Szymanowicz, znany m.in. z CALM HATCHERY i AGGRESSOR oraz Krzysztof Kopczeński, kojarzony z CARNES i SPIRIT CRUSHER – są pomysłodawcami tej „machinerii śmierci”, więc pochwały w ich stronę są jak najbardziej zasłużone. Zresztą cała ekipa to starzy wyjadacze, więc nawet nie wypada ich pouczać czy ganić (hehe).

Dwuczęściowy „Blackout (Scenario Fot Tommorow)” dobija do celu, niczym pocisk. Po pół godzinie naprowadzania „RS-28” dociera do końca. Na szczęście jest jeszcze co zbierać – co odważniejsi sięgną pewnie po „repeat”, ale radzę dawkować z umiarem.

Z tego co mi wiadomo na dzień dzisiejszy były jakieś problemy z wydawcą, niemieckim Rising Nemesis. Huk mu w rozporek. Zespół powinien na spokojnie sobie z tym poradzić. Wszak „RS-28” to świetny materiał.

SARMAT – „RS-28”
LP 2021, wyd. ???

Najnowsze

Related articles