Wbrew pozorom solidnych filmów traktujących o polskiej muzyce rockowej do tej pory nie powstało zbyt wiele. Było kilka produkcji fabularnych, których tematem była muzyka, a i rockowi muzycy zagrali również kilka ról. Jednak dobrych dokumentów pokazujących historię tego nurtu w Polsce naprawdę „ze świecą szukać”.
Cieszę się, że ktoś zadał sobie trud i stworzył dokument o tak nietuzinkowym zespole, jakim niewątpliwie była (a w pamięci fanów dalej jest) REPUBLIKA. Reżyser i scenarzysta Ryszard Kruk postanowił pokazać pierwszy, najbardziej aktywny okres działalności zespołu.
Film już w momencie premiery wzbudzał kontrowersje. Udziału w nim nie wziął Zbigniew Krzywański – gitarzysta REPUBLIKI. Dodatkowo jego promocji nie sprzyjał medialny konflikt między Krukiem a Krzysztofem Janiszewskim i Anną Sztuczką – autorami książki „My lunatycy. Rzecz o Republice”. To tak informacyjnie, bo intencją mojego tekstu jest skoncentrowanie się na warstwie filmowej.
„Republika. Narodziny legendy” to prosty, niskobudżetowy, ale dosyć solidny i ciekawy dokument. Przenosi nas na początku do Torunia połowy lat 70-tych. Dzięki temu poznajemy tło społeczne i muzyczne, w jakim funkcjonowali wtedy członkowie przyszłej legendy polskiego rocka. Ówczesne życie artystyczne koncentrowało się w toruńskim klubie studenckim „Od Nowa”. I to właśnie tam narodziła się RES PUBLICA.
W filmie poznajemy dosyć dokładnie ten czas przed REPUBLIKĄ. Dowiadujemy się jak do RES PUBLICI dołączali i odchodzili kolejni muzycy, aż w końcu ukształtował się ten skład, który poznała cała Polska. W filmie jest mnóstwo ciekawych materiałów filmowych i muzycznych, a także niepublikowanych wcześniej zdjęć. Pojawiający się goście opowiadają epizodyczne historie lub omawiają utwory REPUBLIKI.
Nie jest to jednak film encyklopedyczny. Trudno byłoby w ciągu zaledwie 50 minut pokazać w pełni fenomen i historię grupy, czy chociażby samego lidera – Grzegorza Ciechowskiego. Co może zaskakiwać – samego Ciechowskiego jest tu bardzo mało. To celowy zabieg autora filmu – to miała być historia całego zespołu, a nie tylko jego „szefa”. I dobrze się stało, chociaż rzeczywiście wokalista mógłby pojawić się tu odrobinę częściej.
Są za to inni muzycy, zarówno ci, którzy wchodzili w skład RES PUBLICI i REPUBLIKI, jak też ci, którzy razem z REPUBLIKĄ „dorastali”. Swoimi refleksjami dzielą się tutaj m.in. Andrzej „Kobra” Kraiński (KOBRANOCKA), Tomasz Lipiński (TILT) czy Grzegorz Kopcewicz (BUTELKA). Jest też wdowa po Grzegorzu Ciechowskim – Anna Skrobiszewska.
Muszę też dodać, że film nie ma charakteru chronologicznego. Oczywiście wszystko jest spięte czasową klamrą, ale to co się dzieje między końcówką lat 70-tych a feralnym rokiem 1986 jest impresją autora opartą na opowiadanych przez gości historiach i wspomnieniach. I oczywiście na muzyce. Tej tutaj nie brakuje, dzięki czemu film nie jest „przegadany”. Ogląda się go z przyjemnością, a po zakończeniu chce się więcej…
Film kończy się wraz z rozpadem zespołu w 1986 roku. Rozpadem, którego nikt się nie spodziewał. Zespół był na fali i miał gotowy materiał na kolejną płytę. Co więc się stało? Odpowiedź (w niektórych przypadkach milczącą) znajdziemy w tym filmie.
Jak dobrze wiemy historia REPUBLIKI się wtedy nie skończyła. Zespół powrócił z sukcesem w latach 90-tych. Ciechowski również zapisywał się w historii muzyki kolejnymi przebojami solowymi i kooperacją z innymi artystami. Kto wie, jak by się to potoczyło dalej, gdyby nie śmierć lidera w 2001 roku. Ale to już temat na odrębny dokument…