NARNIA – „Ghost Town”

Ćwierć wieku temu NARNIA wypłynęła na fali popularności power metalu. Boom minął, przetrwali najsilniejsi. I choć Szwedzi nie są wymieniani obecnie jednym tchem obok HAMMERFALL czy RHAPSODY, to wciąż cieszą fanów nowymi płytami. Czy ostatnia również przynosi im taką radość?


Muzyczny okręt pod dowództwem kapitanów Christiana Liljegrena  i C.J. Grimmarka pływa po metalowych wodach już prawie 30 lat. Czasami wpłynie do zatoki ostrzejszej, czasami bardziej progresywnej, a innym razem melodyjnej. I z każdej z nich zabiera coś na pokład.

Właśnie taki ładunek Szwedzi zabrali ze sobą do Miasta Duchów. Na „Ghost Town” dostajemy wszystko to, z czego jest znana NARNIA. Są szybkie ostre riffy. Przykładem jest m. in. „Thief”, który jest też jedynym z bardziej intrygujących utworów na płycie. I co ciekawe – mimo tych ostrych riffów sam utwór jest jednym z lżejszych. Szczególnie, że na płycie jest tuż za znakomitym, mocnym muzycznie i brzmieniowo „otwieraczem” w postaci „Rebel”. Ten z kolei kojarzy mi się z pirackimi melodiami RUNNING WILD. Szczególnie te wrażenie potęguje motyw przewodni gitary. Sam utwór bardzo fajny, zagrany z polotem. Uwagę zwraca też najdłuższy na płycie, ponad siedmiominutowy, „Descension”. Wolny, spokojny, patetyczny, z piękną partią klawiszową, po której wchodzi równie piękna solówka. A kiedy pojawia się pod koniec podwójna stopa, to głowa sama zaczyna mi rytmicznie „chodzić”.

Z kolei w „Out Od The Silence” zespół brzmi bardziej progresywnie i patetycznie. Duża w tym zasługa gościa. Jest nim Eric Clayton, wokalista legendarnej gotyckiej grupy SAVIOUR MACHINE, który „powiedział” w tym utworze kilka słów. Jeśli ktoś będzie kręcił nosem na ilość zastosowanej tu elektroniki, to zdecydowanie przestanie przy pięknej solówce gitarowej i riffie połączonym z partiami chóralnymi. Na wyróżnienie zasługuje też mięsisty brzmieniowo „Alive” z wyraźnie podkreśloną partią basową i znakomitymi wokalami. Bardzo dobre wrażenie pozostawia na zakończenie „Wake Up Call”. To pełna rozmachu kompozycja, której 45 lat temu nie powstydziłyby się takie formacje, jak np. RAINBOW, ALCATRAZZ czy wczesny MALMSTEEN (i nie mam tu na myśli szybkich, gitarowych popisów).

Są jednak momenty, kiedy zespół skręca w kierunku AOR-owych melodii i cukierkowatego power metalu. Szczególnie mdło robi się przy nachalnie wyciąganych na pierwszy plan lub atakujących z dalszego planu syntezatorach. Potrafią one zepsuć naprawdę niezłe kompozycje w których nie brakuje ciekawych momentów. Przykładem może być np. „Hold On” z miałkimi syntezatorami i całkiem fajną solówką gitarową i zgrabnym riffem. Dlatego stylistycznie utwór przypomina mi klimaty EUROPE z przełomu lat 80/90-tych. Podobnie rozmiękczony jest utwór tytułowy z dyskotekową, taneczną rytmiką. Ratować go próbuje fajny riff oraz śpiewający jakby trochę drapieżniej Liljegren. Organowe zagrywki są jednak w stanie też dodać płycie klika plusów. To, co wyprawia Martin Härenstam na swoim instrumencie w szybszym, riffowym „Glory Daze” jest zdecydowanie jednym z jaśniejszych punktów całej płyty. Fajne momenty gitarowo – klawiszowe ma również „Modern Day Of Pharisees”. Gitarowe solo przy fortepianowym akompaniamencie nie jest typowe dla tego typu zespołów. Tutaj jest naprawdę ucztą dla uszu.

Jest jednak coś, co istotnie wpływa „in minus” na odbiór całości płyty. Brzmienie jest bardzo sterylne. Za sterylne. Są dobre numery, niestety czasami bez „mięcha”. Oczywiście poza wyjątkami wspomnianymi na wstępie. Szkoda, bo zespół potrafi zagrać z pazurem i siarczyście.

Z tą siarką to oczywiście przenośnia, a nie nawiązanie do piekła. Zespół wiernie hołduje swoim zasadom i poglądom w tekstach opierając się na chrześcijańskim przekazie. Szanuję ich za to z kilku powodów. Po pierwsze z takimi tekstami nie jest łatwo przetrwać na scenie metalowej. Im się to udaje. Znani są nie tylko w kręgach chrześcijańskich. Ich płyty ukazywały się w świeckich wytwórniach, a sam zespół nieraz gościł na największych festiwalach muzyki metalowej. Po drugie – gdyby Christian śpiewał o smokach, księżniczkach, magach, wojownikach, bitwach itp., zespół pewnie cieszyłby się większą sławą. A tak jest przynajmniej jest dla mnie bardziej wiarygodny i wyróżnia się z całej masy podobnych zespołów.

„Ghost Town” jest więc płytą z pozytywnym przekazem, ale niekoniecznie równą muzycznie. Na szczęście tu plusy przysłaniają minusy, bo jest ich więcej. Zapewne po ten album nie sięgnę częściej niż po taki np. „Long Live The King” (1998), „Desert Land” (2000) czy „Enter The Gate” (2006). Na pewno jednak co jakiś czas do kilku numerów chętnie wrócę. Tak na poprawę nastroju. Bo na tej płycie nie ma mroku – jest Światło.

NARNIA – „The Ghost Town”

LP 2023, Sound Pollution

Lista utworów:

  1. Rebel
  2. Thief
  3. Hold On
  4. Glory Daze
  5. Descension
  6. Ghost Town
  7. Alive
  8. Modern Day Pharisees
  9. Out of the Silence
  10. Wake Up Call

Skład zespołu:

CJ Grimmark – gitary, chórki, teksty, kompozycje

Christian Liljegren – wokal, teksty (utwory 3, 4, 7, 10), kompozycje (3, 4, 7, 10)

Andreas „Habo” Johansson – perkusja

Martin Härenstam – Keyboards

Jonatan Samuelsson – gitara basowa, teksty (2-4, 6-8, 10), kompozycje (2-4, 6-8, 10)

Gościnnie:

Eric Clayton (SAVIOUR MACHINE) – narracja (9)

FB: https://www.facebook.com/narniatheband

 

Najnowsze

Related articles