Im więcej lat na karku, tym człowiek staje się bardziej sentymentalny. MERCYLESS pamiętam z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych, kiedy za wiele kapel metalowych z Francji jeszcze się u nas nie znało. I tak wspomniany band wrył mi się w pamięć jako ziomki LOUDBLAST i MASSACRA. Aha, pamiętam, że był jeszcze MERCILESS, ale to akurat Szwecja i przez to „I” łatwo było zapamiętać różnicę.
MERCYLESS dał mi się poznać dzięki świetnej płycie „Coloured Funeral”, którą mam nawet jeszcze na kasecie. ORYGINALNEJ (haha), a że to była chyba końcówka piractwa w Polsce i jeszcze nie wszystko było wydawane na „licencjach”, pamiętam ogromną radochę z zakupu. Tym większą, że zawartość „Coloured Funeral” przypadła mi mocno do gustu.
Lata mijały, MERCYLESS pojawiał się i znikał, ale co jakiś czas coś tam rejestrował. Ze składu z drugiej płyty (pierwszą była „Abject Offerings”, która zbierała chyba nawet lepsze noty niż „Coloured…”) został już tylko Max Otero, grający na gitarze i drący się do mikrofonu. Jakoś umykały mi kolejne produkcje Francuzów, ale przez te wszystkie lata to były zaledwie cztery pełne płyty i kilka dodatkowych, mniejszych lub mniej znaczących „wyrobów” (epki/single i „lajwy”). Wreszcie trafiłem na wydany w roku ubiegłym „The Mother Of All Plagues” i… jestem mile zaskoczony.
Okazuje się, że kapela rżnie dalej death metal na średnich obrotach, trąca to ciągle Ameryką i choć wciąż jej nie odkrywa na nowo, płyta brzmi solidnie. Tempo albumu jest też na poziomie. Jedenaście utworów zmieściło się w nieco ponad pół godziny, jednak nikt się na „Matce Wszystkich Plag” nie spieszy ponad miarę. Kiedy trzeba jest dokręcana śruba (np. w „Rival Of The Nazarene”), innym razem zespół zwalnia (mógłbym podać ten sam numer). Utwory są więc wyważone, a tempo rozsądnie dawkowane słuchającemu. Co jakiś czas słychać też miłe dla ucha solówki, które odgrywają zaproszeni goście, wśród których znaleźli się Michel „Nonos” Dumas z MUTILATOR/MUTILATED i Tony Derycke z nieco zapomnianego już CATACOMB (obaj w „All Souls Are Mine”). Niezmordowany Max zdziera gardło i pcha ten wózek do przodu w towarzystwie młodszych koleżków – gitarnika Gautiera Merklena (ex-DEHUMANIZE), basmana Yanna Tligui i garmana Laurenta Michalaka. I oby starczyło im sił, bo choć nowy MERCYLESS nie wymyślił nic nowego, to co robi – robi dobrze. A o to w muzyce też poniekąd chodzi.
PS. Podobno płyta ukazała się m.in. w dodatkowym limitowanym nakładzie z bonusowym CD („Sovereign Evil”), na którym znalazły się przeróbki HELLHAMMER („The Third Of The Storms”) VENOM („In League With Satan”), POSSESSED („The Exorcist”) i MOTORHEAD („Go To Hell”).
MERCYLESS – „The Mother Of All Plagues”
LP 2020, XenoKorp