FORBIDDEN OMEN – „Ancestral Rituals”

FORBIDDEN OMEN to zespół, który dopiero kilka lat funkcjonuje na rodzimym poletku metalowym, ale radzi sobie nań coraz sprawniej. Najlepszym przykładem jest debiutancki album krakusów wydany kilka miesięcy temu przez Szataniec Productions.


I powiem tak: „Ancestral Rituals″ nie przynosi ujmy piątce muzyków tworzących kapelę, choć chyba też na chwałę jeszcze nie pora. Na razie płyta jest mocnym sygnałem na zasadzie „uwaga, jesteśmy!″. Co prawda nie ma się tu do czego przywalić, bo muzycznie wszystko się zgadza, materiał nie był nagrywany w piwnicznych warunkach (mimo, że Home Studio), ma świetną oprawę graficzną, konkretne brzmienie, solidne wydanie i… no właśnie – co jeszcze? Jak dla mnie – to wszystko, niestety. Albo stety.

Wyczytałem, że FORBIDDEN OMEN gra „slavic death metal″ i przyznaję – trochę się podpaliłem. Kiedy po raz pierwszy wziąłem do ręki płytę, kontakt z muzą miałem już „zaliczony″. Wiedziałem już co ta lekko prymitywna forma frontu, śmierć, runy i goła baba ze sobą niosą. Chyba też dlatego płytę odłożyłem na bok, „na później″. No i to „później″ nieco się przeciągnęło, o czym świadczył kurz, który zdążył zebrać się na „Ancestral Rituals″. Głupio się teraz przyznawać, ważne, że kurz zdmuchnąłem, a płytę odpaliłem raz jeszcze. I ok – już na spokojnie –  moje ogólne wrażenie po zetknięciu z tym wydawnictwem wcale nie jest złe. Jak wspomniałem płyta ma wszystko na swoim miejscu. Przede wszystkim fajnie się zaczyna (kurcze, to ktoś jeszcze gra takie intra?), trochę na wzór kultowego jak dla mnie debiutu UNLEASHED – „Where No Life Dwells″. Potem już ekipy Johnnego Hedlunda nie słychać, ale na moment nie powiem – ciary były.

W zasadzie nie wiem co potem słychać. Jak dla mnie… FORBIDDEN OMEN. Po prostu. Surowe granie w death metalowym sosie, jednak to nie jest czysta forma tego gatunku. Na pewno ważny dla muzyków jest ten epitet „slavic″, co wyraża się głównie w tekstach. Piotr ryczy o Swarogu, Welesie i słowiańskiej krwi. Niby spoko, że wciąż ktoś o tym pamięta i przypomina, że to nie chrześcijanie byli pierwsi na naszych ziemiach, z drugiej strony kiedy patrzy się na to co teraz pewien naród słowiański odpierdala… No nic, FORBIDDEN OMEN nie jest winne, że jakiś słowiański srutin wziął się za podboje w XXI wieku, nawet jeśli owe podboje nazwie denazyfikacją, deratyzacją czy czymkolwiek innym. Chłopaki niech sobie śpiewają o czym chcą. Chwała im za to.

Czytam, że FORBIDDEN OMEN jest dla fanów AMON AMARTH i EINHERJER, tylko szkoda, bo nie jestem fanem ani jednych ani drugich. Szanuję, ale fanem się nie nazwę. Nie będę też nazywał się fanem FORBIDDEN OMEN, przynajmniej jeszcze nie po „Ancestral Rituals″. Jest w nich spory potencjał i plusów sporo, ale odczuwam za duży niedosyt death metalu w death metalu (albo cukru w cukrze, jak kto woli). Jak dla mnie rządzi intro i prześwietny „Hail the God of War″, a to trochę mało na uwielbienie. Za to gdyby tylko produkcja miała bardziej tłuste brzmienie…

FORBIDDEN OMEN – „Ancestral Rituals”
LP 2021, Szataniec

Tracklista:
1. The Call (Intro)
2. Slavic Blood
3. Ashen Kong
4. Svarog
5. Veles
6. Hail The God of War
7. Fractured Sky Ritual
8. Bonus Track

Skład zespołu:
Piotr Stachowicz – wokal
Krzysztof Leja – gitara prowadząca
Ali Alp Hazer – perkusja
Jarosław Kopka – gitara rytmiczna
Szymon Iwulski – gitara basowa

 

Najnowsze

Related articles