THY SOULLESS EMPIRE: Uważam, że się cenię, ale bardziej cenię ludzi

Mój rozmówca nie podpisuje się pod jednym konkretnym gatunkiem metalu. Lubi różnorodność. Ma na koncie grę w zespołach grających ciężko (LILLA VENEDA – death/black), trochę łagodniej (RIVER OF TIME – thrash/heavy i STOS – heavy), a nawet folkowo (VELESAR). Gościnnie wspierał m.in. PERCIVAL SCHUTTENBACH, a od roku pracuje nad całkiem nowym projektem, o którym sporo zaraz opowie. Przed wami Marcin Frąckowiak.


No panie, to co udało się wam osiągnąć na „Godless Universe” przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Sorry, że tak ci kadzę, ale uważam, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych tegorocznych albumów!

— Cześć Marku!!! Dzięki serdeczne za miłe słowa!!! Jest mi niezmiernie miło, aczkolwiek mamy dopiero początek roku i wszystko przed nami. Wiele zespołów czeka na koniec roku z wydaniem płyty w nadziei, że będzie już można normalnie koncertować i promować swój materiał a co za tym idzie, na pewno znajdziesz jeszcze nie jedną perełkę.

Jaki skromniacha! Jest na tej płycie pewien niepokój, nostalgia, co słychać czasami aż nadto wyraźnie. Coś was trapi? Da się to wyczuć na „GU”…

— Wiesz jak to jest, zawsze na każdym kroku odbierasz jakieś bodźce z otoczenia, a co za tym idzie, przekłada się to na twoje konkretne zachowanie i samopoczucie. A to z kolei odbija swoje piętno w procesie twórczym. Nie powiedziałbym, że w momencie tworzenia tego materiału, czułem jakiś niepokój czy nostalgię (hehehe), raczej byłem podjarany nowym materiałem i tym, że znowu dzieje się coś fajnego i nowego. Jedyne co przychodzi mi do głowy to pewnie gdzieś tam podświadomie zakamuflowane obawy związane z pandemią dały o sobie znać podczas tworzenia tego materiału.

Nie uważasz, że artysta powinien się choć odrobinę cenić? Jak mogliście postawić tylko na streaming? (heh) Zwłaszcza, że są ludzie, którzy wolą jednak postawić sobie na półce „cedeka” albo teraz to nawet bardziej kasetę lub winyl…

— (śmiech) Nie ma się co oszukiwać, ja nie jestem nikim znanym żebym się spodziewał nadzwyczajnie dużego zainteresowania tym materiałem czy sprzedażą płyt. I w tej kwestii raczej uważam, że się cenię, ale bardziej cenię ludzi, bo nie stawiam na zarobek. Najzwyczajniej w świecie udostępniam materiał do ogólnego, darmowego odsłuchu na wszystkich możliwych platformach streamingowych. CD’k, kaseta czy winyl to rewelacyjna sprawa, ale to wszystko kosztuje, więc jak się ma pieniądze to się wydaje płyty w fizycznej formie, a jak się nie ma to się nie wydaje, proste.

fot. digiheart.pl

Na płycie słychać też pokazy, jak mniemam twoje, wirtuozerskiej gry na gitarze (vide np. „Purity”). Chylę czoła! Ale zdaje się, że gitara, muzyka towarzyszy ci od wczesnych lat życia. Długo ślęczysz w domu nad tworzeniem lub graniem, tak „dla przyjemności”?

— Nie przesadzajmy znowu z tą wirtuozerią, ja tam sobie jestem zwykłym grajkiem rzemieślnikiem. Wirtuozem to jest Vogg z Decapów czy Mikael Åkerfeldt z OPETH, a nie ja. Ale dziękuję ci serdecznie za komplement. Wracając do tematu – na gitarze, i nie tylko, gram w sumie odkąd pamiętam. Nie powiem ci, która to była klasa podstawówki, ale sporo czasu już minęło. Z komponowaniem to wygląda tak, że są takie okresy kiedy najzwyczajniej w świecie bierzesz wiosło do ręki i numery robią się praktycznie same, a czasem jest tak, że przegrasz materiał, który chciałeś poćwiczyć i to tyle.

Jaki był podział w procesie tworzenia „Godless Universe”? Bo rozumiem, że THY SOULLESS EMPIRE to nie tylko Froncek…?

— Po części tak, po części nie. Wyglądało to tak, że początkiem 2020 roku zadzwonił do mnie Boro (basista LILLA VENEDA) i zaproponował współpracę. Wymieniliśmy się pomysłami i w sumie na tym etapie jego rola i nasza współpraca się zakończyła. Kwestia komponowania materiału, aranży, nagrań gitar i basu leżała już po mojej stronie. Całość materiału powstała dosyć szybko i przeszło mi nawet przez myśl, żeby wokale i perkusję nagrać samemu albo zostawić z MIDI, ale najpierw pojawił się pomysł na głównego wokalistę, jak również gościnne wokale, a mój dobry znajomy przekonał mnie do żywych bębnów.

A jak to jest, że o THY SOULLESS EMPIRE dowiedziałem się dopiero kiedy Maryo z IN EXTREMIS pochwalił się gościnnym udziałem w sesji? Coś za mało tego spamu (śmiech)!

— No cóż poradzę (śmiech), sam mam ograniczoną grupę znajomych, a facebook i instagram mocno ogranicza zasięgi. Poza tym założenie było bardzo proste – projekt „Thy Soulless Empire” ma być wirtualnym tworem powstałym wyłącznie na potrzeby nagrania płyty i udostępnienia jej na platformach streamingowych, a po publikacji niech płyta żyje swoim życiem. Jeżeli się spodoba to zostanie polecona a jeżeli nie, no cóż to już nie mnie oceniać (śmiech).

Skoro wspomniałem tego sympatycznego podlasiaka to zdradź kto jeszcze pojawia się gościnnie na „Godless Universe”.

— Oprócz naszego kochanego Marya (IN EXTREMIS) na wokalu, na płycie pojawia się również Marcin Ścierański (KWIAT JABŁONI, PERCIVAL SCHUTTENBACH) w roli wspomnianego wcześniej perkusisty. Na głównym wokalu mamy Tomasza Gładzikowskiego (HELROTH), Krzysztofa Sobczaka (LILLA VENEDA) również na wokalu oraz gościa specjalnego Snowy’ego Shaw’a (m.in. THERION, DIMMU BORGIR, KING DIAMOND).

Swoją drogą czemu akurat Maryo i właśnie w tym numerze? Naprawdę jak już „barbarity” to od razu on?

— I tu cię zaskoczę. Maryo jest aż w trzech kawałkach! (nie udałoby ci się to gdybym miał w ręku pudełko z okładką (heh) – dop. red.) Tak szczerze to nie myślałem o tym w ten sposób, na zasadzie analizowania tekstów i dobierania pod to wokalistów, bardziej na podstawie wstępnie zrobionych wokali i barwy głosu wokalisty, tak żeby najlepiej pasowała do konkretnego kawałka i brzmiało to najlepiej. Jedynym gościem, który sam wybrał sobie numer był Snowy, cała reszta dostała swój przydział odgórnie. No i liczyłem się też z takim scenariuszem, że któremuś wokaliście jakiś kawałek nie przypadnie do gustu i najnormalniej w świecie nie podejmie się jego nagrania. Na szczęście tak się nie stało (śmiech).

Na początku płyty słyszę sporo elektroniki i już, już miałem wycofać się z tego wywiadu – bo my w Riffinerii stawiamy na gitarowe brzmienie (heh) – tymczasem „Godless…” to bez dwóch zdań gitarowa płyta! Chwała wam za to! Bierzecie pod uwagę, tak już wybiegając w przyszłość, mniej rockowe instrumentarium?

— Wiesz, odrobina elektroniki jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła, a w tym przypadku raczej urozmaica, dodaje smaczków i robi swoisty klimat dla intra i outra. A jeżeli chodzi o miej rockowe instrumentarium to chyba sobie tego nie wyobrażam aczkolwiek nie wykluczam takiej ewentualności na przyszłość (śmiech). Tylko chyba nie w tym projekcie, bo założenie było jasno sprecyzowane, prosto i ciężko.

fot. archiwum prywatne

Podczas odsłuchu albumu zaskoczeniem może być „Crystalline”, nieco różniące się od reszty utworów. No i właśnie – gdybym miał jakiś nośnik w ręku, rozłożyłbym wkładkę i wiedziałbym, że tu na wokalu pojawia się sam Snowy Shaw! Wiem, że już o nim wspomniałeś, ale nie mówiłeś skąd on się wziął na „Godless Universe”.

— No tak, nic o tym nie wspominałem a sprawa jest dość prosta, bo to zasługa mojej dziewczyny Basi, za co jestem jej ogromnie wdzięczny. Tak sobie kiedyś rozmawialiśmy właśnie o Snowym i przeszło mi przez myśl, żeby go zaprosić – ale no jak to, zapraszać taką personę do nieznanego nikomu i to w dodatku nowego projektu? Dostałem wtedy argumentem, że jak nie ryzykujesz to nie zyskujesz, więc napisałem, a cała reszta była już czystą formalnością. Ot cała historia.

Kiedy słucham „The Golden Throne” mam z kolei wrażenie, ze oto narodził nam się nowy… król! Myślisz, że TSE ma szanse na stałe wpisać się w scenę? Bo to, że wy jesteście jej częścią to już wiemy. Szczególnie ty z tym swoim długim i bogatym portfolio.

— Hmm…? Ciężko mi cokolwiek na ten temat powiedzieć i tak szczerze to nie mnie oceniać takie rzeczy, bo to głównie od ludzi zależy czy coś się im podoba czy nie i czy będą czegoś słuchać i polecać i czy zagościsz u nich na dłużej czy nie (ech, ta twoja skromność (heh) – dop. red.). Ze swojej strony mogę jedynie powiedzieć, że pewnie kiedyś tam w bardzo odległej przyszłości będzie można liczyć na kolejny materiał, ale kiedy to nastąpi tego jeszcze nie wiem, natomiast na pewno na dzień dzisiejszy nie będzie żadnych koncertów związanych z tym projektem.

Wyczytałem gdzieś, że nie odszedłeś z PERCIVAL SCHUTTENBACH, bo… nie byłeś jego członkiem. Z nimi już nie współpracujesz, niemniej masz na koncie „zaliczonych” trochę tych kapel. Gdzie obecnie grasz? Coś innego nowego poza TSE się „kroi”? Bo raczej nie należysz do grona leniwych muzyków…

— Hahaha… no tak, wszystko się zgadza. Obecnie na stałe współpracuję z chłopakami z LILLA VENEDA jako drugi gitarzysta i jesteśmy na etapie przygotowań materiału na kolejną płytę. Poza tym mam ogromną przyjemność współpracować z Jarkiem „Gronosem” Gronowskim z DRAGONA (jakby ktoś nie wiedział hahaha). Jesteśmy odpowiedzialni za nagranie partii gitarowych dla Orliny i Nadara z projektu Savitarium. Bardzo serdecznie polecam się z nim zapoznać, bo to bardzo ciekawe przedsięwzięcie muzyczne i czegoś takiego na polskim rynku muzycznym na pewno nie znajdziecie. Poza tym podjąłem współpracę z pewnym black metalowym projektem jako basista i jestem prawie na ukończeniu materiału na nową płytę dla pewnego heavy metalowego projektu, ale na razie to jedyne co mogę ci zdradzić.

Udaje ci się to wszystko jeszcze jakoś godzić ze sobą?

— Wiesz, z tego wszystkiego jedynym koncertującym składem jest LILLA VENEDA, chociaż na chwilę obecną nikt jeszcze nawet nie marzy o koncertach, więc nie jest to aż tak trudne jakby się to mogło wydawać. Cała reszta jest realizowana na bieżąco w wolnej chwili.

Ok, Marcinie, na razie tyle. Dzięki za rozmowę. Rozpatrz wydanie płyty na fizycznym nośniku, nie wszyscy jeszcze przenieśli się do Internetu 😉 Wszystkiego dobrego!

— Również, bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę i pozdrawiam!!!

THY SOULLESS EMPIRE
Facebook
Instagram

Spotify
open.spotify.com/

YouTube
www.youtube.com/channel/

Amazon
amazon.com/

 

Najnowsze

Related articles