Free Porn
xbporn

Rafał Cygoń (PASSAGE INTO DARKNESS): Ten zespół to przede wszystkim nasze wielkie hobby

Rafała poznałem dobrą dekadę temu kiedy jeszcze wychodził „Deathicism’zine”. Rafał był wtedy wokalistą pochodzącego z Bielska-Białej zespołu SHEOL, który wydał EP-kę „Black Horizon”, która mi zwyczajnie podeszła. Kapela pojawiła się w zinie i na składance, która była dodatkiem do kilku numerów mojego papierzaka. Zostaliśmy znajomymi na Facebooku (a jak!) i spoko, aż tu nagle Rafał pochwalił się, że gra teraz z kapelą PASSAGE INTO DARKNESS. Chłopaki są ogólnie z Austrii, grają death metal, a całkiem niedawno wypuścili EP-kę. Pojawiło mi się w głowie kilka pytań, na które Rafał bardzo chętnie odpowiedział. mała uwaga – Rafał nie jest już wokalistą 🙂


Siemanko Rafał, nie ukrywam, że zaskoczyłeś mnie głosząc swój udział w PASSAGE INTO DARKNESS. Ale jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, że Cię „wywiało” z kraju. Co się porobiło, że wybyłeś z Polski? Oczywiście jeśli to nie tajemnica…

— Witam Cię Marku serdecznie. Ha ha – no, ja sam jestem zaskoczony… Ale wiesz, ciągnie wilka do lasu… I tak się kilka lat sam po tym „austriackim lesie” bujałem, aż w końcu spotkałem kilku fajnych ludzi i oto jesteśmy. Co się stało, że wybyłem? Hmm, w sumie nic się nie stało. Brat był już w Austrii i pewnego dnia postanowiłem wyjechać coś dorobić, tak na rok… No i w listopadzie będzie 11 lat (śmiech). Strasznie szybko ten czas leci. Tak wyszło po prostu, zwyczajnie spodobało mi się tutaj. Ale wiadomo, tęskni się za rodziną i przyjaciółmi i serce ciągnie do domu. Odpowiadając na pytanie, które pewnie chcesz teraz zadać (sorry, że odbieram Ci robotę) – nie wiem kiedy i czy w ogóle wrócę do Polski. Życie czasem tak zaskakuje, że nie ma co za bardzo wybiegać z planami. Póki co żyję tutaj.

Poznaliśmy się kiedy istniał jeszcze SHEOL, a Ty byłeś tam wokalistą. Fajna kapela, bardzo dobre demo – co się stało, że Wam się to posypało?

— Tak, dokładnie, wtedy jakoś się poznaliśmy. Przypomnij mi właśnie, czy to był Twój zin, czy Ty kompilacje robiłeś? Bo potnij, posyp solą, nie pamiętam kurwa (śmiech).

To był mój zin, a do kilku numerów była dołączona kompilacja. I tu i tu znalazło się miejsce dla SHEOL…

— Miło mi, że spodobała Ci się muzyka SHEOL. Tak, to był fajny zespół, taki koncertowy zwierzak. Co się stało? Jak to się mówi „dobrze żarło, ale padło”. W sumie to chyba każdy w pewnym momencie zaczął mieć inne wizje tego jak ma to wyglądać. To w takim największym uproszczeniu i myślę, że nie ma co już roztrząsać. Każdy poszedł w swoim kierunku i tyle. Faktem bardzo ważnym dla mnie jest to, że z chłopakami przyjaźnimy się do dziś, utrzymujemy kontakt, spotykamy się gdy jestem w domu. Praktycznie wszyscy byli też u mnie w Austrii z odwiedzinami. A z tego co wiem Kamil z Adrianem wpadną we wrześniu na pierwszy koncert PASSAGE INTO DARKNESS. Zajebiście mi miło! Korzystając z okazji pozdrawiam Was chłopaki \m/

Twój wokal na EP-ce „Black Horizon” był agresywny, by nie powiedzieć wściekły, bardziej blackmetalowy. Tymczasem Mattl Major głównie „ryczy” jak rasowy wokal kapeli deathmetalowej. Wtrącasz mu się czasem w partie wokalne? He he…

— Mmmmmmm… mów mi tak zwierzaku (śmiech). Nie będę oceniał mojego wokalu, nie moja fucha (śmiech). Z Mattl i jego wokalem to jest w ogóle ciekawie, bo my w sumie dopiero w studio go usłyszeliśmy ha ha. Wiesz, graliśmy ze dwa lata już razem, ale był problem znaleźć tutaj wokal. W międzyczasie dopadało już nas znużenie tym plumkaniem dla siebie w salce. Motywacja systematycznie opadała, więc stwierdziliśmy, że musimy coś zrobić, bo się ta kapela „rozjedzie” i postanowiliśmy, że idziemy do studia, a wokal się znajdzie (śmiech). W sierpniu byłem w PL, podskoczyłem do Dominika z DMB Studio, ustaliłem termin na koniec grudnia. A wokalu ni chuja… Stwierdziłem, że w sumie mogę zacząć ćwiczyć i ogarnę, żeby nagrać wokal w grudniu. No ale co potem? Grać na garach i jednocześnie drzeć ryja nie ogarnę, za mały na to jestem. Wtedy Mattl powiedział, że coś już tam ćwiczy i w sumie to on chce być gitarzystą i wokalistą, ale że teksty to póki co nie jego bajka. Tak więc ja zrobiłem teksty i wstępne aranże do pierwszych czterech kawałków z płyty, Marco zrobił dwa następne i daliśmy to Mattiemu, żeby obadał, zmienił sobie co tam chce i ogień kurwa! Ale na próbach nie pokazywał nam jebaniutki co tam pichci, czasem puścił jakiś krótki filmik jak drze ryja w aucie i tyle (śmiech). Do studia pojechaliśmy z luźnym nastawieniem, że jak nie uciągnie to przyjedziemy za miesiąc albo dwa, na weekend i się te wokale dogra. No ale uciągnął i to kurwa jak! Ja naprawdę zwariowałem jak zaczął nagrywać, jeszcze nawet krzyknąłem do Marco „mamy zwierzę w kapeli, zajebiście” (śmiech). A czy w przyszłości będziemy się mu wpieprzać w robotę? To zależy jak ją będzie wykonywał (śmiech).

Jak przebiega proces twórczy w PASSAGE INTO DARKNESS? Mieszkacie w jednym regionie, spotykacie się regularnie na próbach czy jednak każdy sobie, a potem zgrywanie materiału online?

— Tzn. tak… Wszyscy są z Tamsweg, ale np. Marco mieszka na co dzień w Salzburgu, Mani w Grazie a Mattl od poniedziałku do czwartku jest na wyjazdach z pracy. Tak więc tylko ja jestem na stałe w Tamsweg i jestem jedynym szczęściarzem, który ma salkę 10 minut z buta od mieszkania. Próby razem staramy się grać w miarę możliwości w każdą sobotę, czasem też niedzielę. Gdy Marco albo Mani chcą być na próbie to siłą rzeczy muszą wsiąść w auto i jebnąć te 260 kilometrów co tydzień. Każdy też ma swoje życie i plany, a to jednak weekend. Tak więc nie zawsze się uda, że są wszyscy na próbie. I tutaj wielki szacunek dla moich Brutalmisi, bo życie już mi nie raz pokazało, że nie każdemu się chce… A im się chce. Kawałki powstają u nas w zasadzie na dwa sposoby. My sobie zawsze na początku próby jamujemy w ramach rozgrzewki i czasem zwyczajnie coś podejdzie, któremuś wyleci spod palcy jakiś ciekawy riff i wtedy jest „ej hej hej… graj to dalej, oooo… a tam by pasowało coś takiego”…itp. itd. Później to nagrywamy i każdy ma możliwość odsłuchać sobie tego w domu na spokojnie i coś ewentualnie dograć, pozmieniać. Albo jest tak, że Marco albo Mattl robią w domu cały kawałek i później wysyłają mi nagrane gitary z metronomem. Ja układam sobie do tego perkusję, nagrywam ją pod otrzymany materiał i wysyłam na naszą wspólną „grupę” – do zatwierdzenia, że tak powiem. A później naturalnie gramy to na próbach.

Własnym sumptem wydaliście EP „Passage Into Darkness”. Próbujecie zainteresowań tym materiałem jakiegoś wydawcę czy na razie – a może w ogóle – stawiacie na dostęp do tych wszystkich platform streamingowych, z których i tak przecież masa ludzi korzysta?

— Tak, zgadza się, wydaliśmy ten materiał własnym sumptem. Gdzieś tam już chłopaki coś wysyłali chyba, a co będzie dalej, jak się sytuacja rozwinie to zobaczymy. Ten zespół to przede wszystkim nasze wielkie hobby i dla mnie osobiście najważniejsze jest, aby tak pozostało. Póki co reakcja na naszą muzykę jest bardzo pozytywna, więc kto wie, może jakiś wydawca się nami zainteresuje. Zobaczymy wtedy z czym się to je. Co wiemy na pewno, to to, że chcemy być jak najbardziej niezależni. Nikt z nas nie chce sytuacji, gdzie ktoś z zewnątrz mógłby w jakikolwiek sposób ingerować w muzykę, którą tworzymy. Albo mówić, że kolejna płyta ma być w takim a nie innym terminie. Wiele zespołów miało takie sytuacje. A umówmy się – jesteśmy tylko ludźmi. Czasem pomysły wysypują się same z rękawa, energia i chęci aż z ciebie kipią, no a czasem jest totalna stagnacja i ni chuja, nic ci nie idzie. Plus oczywiście różnego rodzaju wypadki losowe. I co wtedy, gdy masz termin? Trzeba nagrać jakieś zapchajgówno, które fani będą ci wytykać do ostatniego dnia, a i ty nie będziesz zadowolony z tego materiału. Naturalnie chcemy żeby ten zespół stał się bardziej znany, grał koncerty, miał swoich fanów, ale nic na siłę i nie za wszelką cenę. Wiesz, każdy z nas ma stałą, dobrą pracę – nie musimy żyć z muzyki. Co do platform streamingowych to tak – jesteśmy na większości. Dzisiaj bez tego ani rusz. Niestety umiera powoli kultura kupowania i słuchania fizycznych płyt. Pożyjemy zobaczymy.

Na razie nie słychać o Waszych koncertach, ale macie pełny skład, więc można się domyślać, że zamierzacie je grać. No chyba, że nie… Ale jeśli tak – będziesz chciał grać też jakieś sztuki w Polsce?

— …A właśnie, że już słychać! 22 września zagramy nasz pierwszy koncert i to od razu w klubie, który bardzo lubię, czyli Rockhouse w Salzburgu. Oczywiście, że chcemy grać sztuki w Polsce i nie tylko. Jeśli tylko dogadamy się z organizatorami takiego koncertu, co do spraw oczywistych, to jak najbardziej.

Materiał na „Passage Into Darkness” jest raczej szybki albo średnioszybki, ale jest jeden utwór na EP-ce – inny od reszty, przygniatający i wyróżniający się na tle pozostałych. To tylko taki jednorazowy wyskok czy też cały album – bo myślę, że macie coś takiego w planach – będzie zawierał więcej takich „powolniaków”?

— Zgadza się, „See You In Fire” jest taki troszkę inny… Ale też go kochamy (śmiech). Wiesz, my się nie zastanawiamy jaki ma być następny album, tak jak nie zastanawialiśmy się przy EP-ce. Po prostu robimy kawałki takie, jakie płyną z naszych serc, bez kalkulacji co się bardziej spodoba. Wszystkich i tak nie zadowolisz (śmiech). Ważnym jest, żeby samemu lubić to co się gra, dobrze się w tym czuć. Na chwilę obecną mamy trzy prawie skończone nowe kawałki i jeden jest dosyć szybki od A do Z, drugi raczej wolny i osadzony, a trzeci to taki pomieszaniec. Wydaje mi się, że na EP-ce każdy kawałek jest jakby z nieco innej beczki, a zarazem wszystkie razem brzmią spójnie, brzmią jak PID… I to mi się podoba – tak sobie wyobrażam dalszą drogę.

Na EP-ce słychać wpływy… No właśnie – macie jakiś wspólny ulubiony band czy każdy z Was słucha innej muzy, a PASSAGE INTO DARKNESS to tylko miejsce, w którym macie okazje się „powyżywać”? Ja na tym materiale wyłapałem sporo amerykańskiego death metalu.

— Hmmmm… Takiego wspólnego ulubionego to chyba nie mamy. Każdy z nas słucha w sumie czegoś innego. I tak, tak właśnie jest, że PID to taki nasz kocioł, do którego każdy wrzuca coś od siebie i wspólnie patrzymy co z tego wyjdzie (śmiech). Ale jeśli miałbym wymienić kilka nazw, przy których wszyscy możemy usiąść i nikt nie będzie marudził to ORBIT CULTURE, PANTERA, MACHINE HEAD, KATAKLYSM, TRIVIUM (chociaż tutaj ja się przypieprzam, jak się już tam gościowi za dużo śpiewa he he), DECAPITATED, RAMMSTEIN, KORN… Coś tam by się jeszcze znalazło. A co do death metalu to chyba ja jestem taki najbardziej death’owy. Wychowałem się na amerykańskim (i nie tylko) metalu śmierci, ale czy to ma aż taki wpływ na naszą muzykę? Nie wiem, Ty mi powiedz (śmiech).

A to już przeczytasz sobie w recenzji (śmiech). Byłeś na wokalu we wspomnianym SHEOL, ale PASSAGE INTO DARKNESS to nie jest pierwszy band, w którym zasiadasz za perkusją. Korciło mnie dopytać o ten SUPREMIST, który pojawia sie przy Twoim nazwisku w Metal-Archives – co to za band, co graliście i czy został jakis ślad w postaci demo czy choćby koncertu. Wujek Google ma jakąś lukę w pamięci albo ja jestem ślepy… Albo to Wy skrzętnie pozacieraliście za sobą ślady.

— W SUPREMIST byłem krótko, jakoś kilka miesięcy… Udało nam się zagrać trzy małe koncerty. Death metal graliśmy, a co byś chciał ze mną w składzie? (śmiech). Z tego co wiem to oprócz kilku fotek, które mam, nie ma nic innego, żadnego śladu. Pozdrawiam Chłopaków \m/

Polak na obczyźnie to żadne novum. Jak Ci się żyje w kraju BELPHEGOR’a? Muzyk metalowy ma tam tak samo przewalone jak u nas? No i jak ocenisz tamtejszą (dla Ciebie pewnie już „tutejszą”) scenę? Patrząc też trochę na to przez pryzmat mnogości kapel na południu Polski…

— Żyje mi się tutaj ogólnie łatwiej, spokojniej, co wiąże się głównie z kwestiami finansowymi. Po prostu normalnie pracuję, normalnie zarabiam i mogę dzięki temu normalnie żyć… Szału i kokosów nie ma, ale nie ma też na co narzekać. I jak już wspomniałem na początku, zwyczajnie spasowało mi to miejsce. Nie wiem jak wygląda tutaj życie muzyka metalowego, bo ja jestem tylko mechanikiem samochodowym, który w wolnym czasie stara się grać metal na perkusji (śmiech). Nie znam w ogóle tutejszej sceny szczerze mówiąc… A w tym rejonie to ona chyba w ogóle nie istnieje (śmiech). Chłopaki puszczali mi kilka austriackich kapel i brzmiało to dobrze, ale to dosłownie były ze trzy, cztery zespoły. Poza tym nie wiem nic, nie bij proszę (śmiech). Pewnie jak zaczniemy grać koncerty to poznam nieco więcej kapel i samą scenę…I wtedy się wypowiem. No, ale tak jak w Polsce to na pewno nie jest… W samym Bielsku i okolicach jest przecież tyle kapel, dobrych kapel, że łooohoooo…

Na zdjęciach pojawiasz się w koszulce VADER. Z tego co mi mignęło kiedyś gdzieś z SHEOL graliście przed kapelą Petera. Chłopaki pytali już o ten koncert? A może w Austrii nazwa VADER nie robi takiego wrażenia jak u nas? (czy w paru innych zakatkach świata) 🙂

— Tak, jestem fanem VADER odkąd pierwszy raz usłyszałem „De Profundis”. Nazwa VADER jest raczej kojarzona przez większość fanów death metalu na całym świecie i nie trzeba ich specjalnie przedstawiać. Jak to się mówi „można lubieć lub nie, ale znać wypada” (śmiech). Graliśmy przed nimi razem z ORION PROPHECY w sierpniu 2011 w bielskim Rude Boyu. Nie zapomnę jak do mnie zadzwonił Poli z pytaniem „chcecie grać przed VADER?”… Nosz kurwa, pytasz dzika czy sra w lesie?!!! Jasne, że chcemy, ale ile trzeba zapłacić? (śmiech). Chłopaki nie musieli o ten koncert pytać, sam się chwaliłem (śmiech). Dla mnie to był jeden z tych dni w życiu kiedy uświadamiasz sobie, że to co robisz, czemu się poświecasz, że to ma sens, daje efekty i zwyczajnie czyni cię szczęśliwym.

Słuchasz polskich kapel na obczyźnie? Wspomniałeś, że koledzy z zespołu podsuwają Ci coś, a Ty im? Interesujesz/orientujesz się tym co się dzieje w polskim metalu?

— Jestem fanem VADER i DECAPITATED jeśli o polską scenę chodzi, choć podoba mi się o wiele więcej rzeczy, nie koniecznie metalowych. Co do sceny w Austrii to w sumie tyle co powiedziałem wcześniej… nie znaju (śmiech). No, chyba, że mowa o KRIMH. Jego szanuję i uwielbiam solowe albumy. Ale nie jestem jakimś „szukaczem” nowości. Słucham ogólnie na co dzień moich ulubionych kapel, raz na jakiś czas coś nowego wpadnie w ucho, np. jakiś kawałek z YT, to wtedy słycham całej płyty i albo przejdzie selekcje albo nie (śmiech). Wybredny jestem jako fan. A z chłopakami naturalnie wymieniami się zespołami, praktycznie zawsze po próbie siadamy w salce, psssssssst browarek, muzyka i pogaduchy… Wtedy każdy ma szansę na „ej puść teraz to” (śmiech).

Być może gdzieś to powyżej padło, być może nie – tak czy inaczej zdradzisz co zamierzacie osiągnąć z PASSAGE INTO DARKNESS? Stawiacie sobie jakieś konkretne cele?

— Częściowo już chyba odpowiedziałem na to. Ale jakie mamy cele? Hmmm… Na pewno celem każdego z nas jest stawanie się coraz lepszym w grze na swoim instrumencie, nagrywanie dobrych płyt, granie dobrych koncertów i czerpanie z tego radości. Jako zespół – wiadomo – zdobyć grono fanów, a jak będą fani, to reszta się sama ułoży jak powinna (śmiech).

Dzięki, stary, za poświęcony czas. Życzę Ci kontynuacji metalowej krucjaty. Powodzenia w kapeli i… wpadaj czasem do Polski – wesoło tu mamy (śmiech).

— To ja Ci Marku dziękuję za ten wywiad, było mi bardzo miło. No i trzeba się w końcu spotkać przy jakimś chłodnym napoju i pogaworzyć nieco. Może przy okazji jakiegoś koncertu PASSAGE INTO DARKNESS w Polsce? Kto wie. Pozdrawiam Ciebie oraz Czytelników! STAY BRUTAL \m/

Line-up:

Mattl Major – vocals/guitars
Marco Gautsch – guitars
Mani Major – bass
Rafał Cygoń – drums

Deezer
Facebook
Instagram
Spotify
TikTok
YouTube
Apple Music

Najnowsze

Related articles