Mozart: Rocks & Swings [RECENZJA]

Marcin Wądołowski to „nasz człowiek”, z Mazur, a właściwie z Warmii. Konkretnie z Reszla. Od lat mieszkający w Trójmieście – tam żyje, gra i tworzy. I to jak tworzy!


Nawet dla takiego laika (jak ja), który tylko „liznął” polskiego jazzu, nazwiska Lemańczyk/Czerwiński nie mogą być obce. Nie pamiętam już gdzie pierwszy raz zetknąłem się z obydwoma panami, ale utkwili w mojej pamięci jako profesjonalni, wspaniali muzycy. Dokładając sobie do tego duetu gitarę Marcina Wądołowskiego, którą znam z płyt „Standards” i „Chamber Avenue” – nagranych zresztą z Piotrem Lemańczykiem na kontrabasie, spodziewałem się genialnej płyty poświęconej arcygenialnemu kompozytorowi, bo za takiego uznaję W.A.Mozarta. A żeby dopełnić formalności i nie odbiegać od naszej formuły, że „TYLKO GITAROWE BRZMIENIE”, podkreślę tę wiodącą przez większość trwania albumu rolę gitary Marcina Wądołowskiego.

Pochodzący z moich stron gitarzysta nadał kompozycjom austriackiego wirtuoza nowego wyrazu. Gitarowe dźwięki to dla każdego rockamana – nie przymierzając – sens istnienia, dlatego z przyjemnością wsłuchuję się w nie, kiedy tylko naciskam przycisk „PLAY”. Każdy z tych sześciu utworów jest na wskroś przesiąknięty jazzem, ba – one są po prostu jazzowe! Tyle że wiedząc o rockowych korzeniach i fascynacjach głównego (zdaje się) prowodyra tego wydawnictwa, smakują przewybornie. Do tego te wychodzące niekiedy na czoło „hammondy”, które przecież my, wychowani na rocku, najbardziej kojarzymy właśnie z cięższego niż jazz grania… Ech!

Kompozycje, a w zasadzie aranżacje, stanowią spójną całość. Nie znam twórczości Mozarta od A do Z i trudno mi powiedzieć czy dobrany repertuar to maximum tego, co można było „powkładać” na płytę. Jednak na „Mozart: Rocks & Swings” są momenty, w których zaczynam się naprawdę nieźle kołysać. Muzyka klasyczna, jazz i rock/metal mają ze sobą wiele wspólnego, nie tylko dlatego, że często „kręcą” się przy nich prawdziwi wirtuozi, geniusze, artyści… Kiedy słucham po raz kolejny gry Marcina Wądołowskiego, nie mam złudzeń, że to geniusz i artysta. Gra z tuzami gatunku, poza tym nagrywa świetne, nie tylko dla jazz’fanów, płyty. Mnie kupił po raz trzeci i chyba nadszedł najwyższy czas na poszukanie płyt, na których ta jego gitara pobrzmiewa. Szczególnie kiedy słyszę „Second Movement” w takim wykonaniu!

Płyta ukazała się już jakiś czas temu, ale warto rozejrzeć się za nią. Bo – parafrazując słowa jednego z bohaterów popularnej komedii – „łomotu” nie ma, ale też jest zajebiście!

Nagrań dokonano w składzie:
Marcin Wądołowski – gitary
Adam Czerwiński – perkusja
Piotr Lemańczyk – bas
Artur Jurek – organy Hammonda
Alicja Śmietana – skrzypce

TRACKLISTA:
1. The Queen of The Night Aria (Adam Czerwiński, Marcin Wądołowski)
2. Romance from A Little Night Music (Adam Czerwiński, Marcin Wądołowski)
3. Piano Sonata No.11 (Adam Czerwiński, Marcin Wądołowski)
4. Confutatis from Requiem d-minor (Adam Czerwiński, Marcin Wądołowski)
5. Lacrimosa from Requiem (Adam Czerwiński, Marcin Wądołowski)
6. Second Movement from Piano Sonata No.2 (Adam Czerwiński, Marcin Wądołowski)

Najnowsze

Related articles