Właśnie doszedłem do wniosku, że druga płyta HELLHAIM to jeden z najczęściej słuchanych przeze mnie w 2022 roku polskich albumów. A że nastał świąteczny czas, więc uznałem, że to idealny moment na kolejny powrót do tej muzyki i na napisanie recenzji.
Zawsze świąteczny sezon muzyczny zaczynam od puszczenia sobie singla KINGA DIAMONDA „No Presents for Christmas”. I po ostatnim odsłuchu tego utworu pomyślałem, że Polacy nie gęsi i swój „diament” mają…
Warszawski HELLHAIM bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę debiutancką płytą „Slaves of Aopcalypse”. Na jej następczynię trzeba było czekać pięć lat. I warto było. Dostaliśmy ponownie porcję heavy metalu, jakiego próżno szukać na polskiej scenie. Scenie, która w ostatnich latach robi się coraz ciekawsza i różnorodna. Słuchacze mogą wybierać od TURBO, przez CETI, po SHADOW WARRIOR i IRONBOUND.
HELLHAIM znalazł swoją niszę i umacnia się w okopach heavy metalu śmierdzącego siarką, piwskiem i błyszczącego ćwiekami i pieszczochami. Tu nie ma piosenek o miłości, smokach, rycerzach i księżniczkach. Jest za to wojna, zniszczenie, śmierć i apokalipsa. Mimo to nie brakuje… przebojowości. Melodyjność zapewniają gitarowe solówki zakorzenione w tradycji gatunku oraz partie wokalne. Tu duży ukłon dla Mateusza Drzewicza, który równie swobodnie porusza się zarówno w wysokich rejestrach, jak i tych niższych, wręcz brutalnych, ocierających się chwilami o growl. Potrafi fajnie nawiązać do KINGA DIAMONDA, Roba Halforda, a w takim „La Santa Muerte / The Triumph Of Life” stać się wręcz death metalowym, mrocznym… Davem Gahanem (DEPECHE MODE).
Muzycznie grupa pokazuje, że z niejednego metalowego pieca chleb jadła. Nic dziwnego, w końcu gitarzyści Piotr Konicki i Albert Żółtowski muzyczną działalność zaczynali już 40 lat temu. Dlatego mamy tutaj wszystko, co w metalu najlepsze. O przebojowości już pisałem, ale… Jak się wrzuca taki numer, jak „Axe to Grind” jako „otwieracz” płyty, to trudno oczekiwać, że w kolejnych utworach tej chwytliwości zabraknie. „Axe” chyba najbardziej zbliża się do NWOBHM. Trzeba jednak podkreślić, że całościowo to bardzo fajna mikstura heavy, speed i thrash metalu. Taka, która na koncertach porwie niejednego maniaka. I podobno porywa. Z przykrością muszę stwierdzić, że ja nie miałem okazji się o tym jeszcze przekonać. Sporo jednak na temat koncertowej kondycji HELLHAIM słyszałem…
Wracając do płyty – w tym speed/heavy metalowym maglu wyróżniają się muzycznie dwa utwory. Pierwszy to „Devilyn”, który jest urozmaicony gitarą flamenco oraz niewieścim śpiewem operowym. Drugi to wolny, klimatyczny, mroczny „La Santa Muerte / The Triumph Of Life”. Muszę przyznać, że oba bardzo ciekawie wkomponowują się w całość.
HELLHAIM muzycznie Ameryki nie odkrywa. Jest jak kotlet schabowy z ziemniakami i suróweczką, do którego chętnie się wraca po przejedzeniu się pizzą, sushi, tortillą czy żabimi udkami w czerwonym winie. Zasiada głodny człowiek do takiego talerza, kosztuje kęs i przypomina sobie niezapomniany smak, a po chwili sobie uświadamia, że panierka czy mięso są odrobinę inaczej przyprawione. I je dalej ze smakiem. Takich muzycznych „kotletów” od HELLHAIM chcę więcej. Ich kuchnia mi odpowiada.
Noworoczne postanowienie? „Zjeść” w końcu muzykę HELLHAIM na żywo.
HELLHAIM – „Let the Dead Not Lose Hope”
LP 2022, Ossuary Records
Tracklista:
1. Axe to Grind
2. Devilin
3. Virus
4. Zodiac
5. Hell is Coming
6. La santa muerte / The Triumph of Life
7. Aluminum & Ash
8. Livet är stunden
9. Metro
Skład zespołu:
Albert Żółtowski – guitars
Piotr Konicki – guitars
Mateusz Drzewicz – vocals
Piotr Omelańczuk – bass
Jaro Kaczmarczyk – drums